Trolltunga (1180 m n.p.m.)
Jedną z najbardziej pożądanych miejscówek do zrobienia selfie jest norweska Trolltunga (pol. język Trolla). Ta spektakularna formacja skalna wznosi się 700 m nad jeziorem Ringedalsvatnet i 1180 m n.p.m., na zachodnim krańcu płaskowyżu Hardangervidda, w pobliżu urokliwej miejscowości Odda. Wyrzeźbiły ją lodowce, które dawniej pokrywały większość Skandynawii.
Początek szlaku na Język Trolla
Żeby dostać się na Trolltunge, wędrówkę można rozpocząć na jednym z trzech dostępnych w okolicy parkingów. Główny szlak rozpoczyna się na parkingu P2 Skjeggedal i liczy w dwie strony 27 km. Przewidywany, łączny czas wędrówki wynosi 8 – 12 godzin, a przewyższenie ok. 800 m.
Gdybyśmy chcieli zaoszczędzić ok. 400 m początkowego podejścia i zyskać na czasie, to wędrówkę można rozpocząć z parkingu P3 Mågelitopp. Trasa w obie strony ma długość 20 km, przewyższenie ok. 320 m, a przewidywany, łączny czas wędrówki wynosi 7 – 10 godzin. Liczba miejsc na parkingu P3 Mågelitopp jest ograniczona do trzydziestu i należy je rezerwować z wyprzedzeniem.
Samochód można zaparkować również na parkingu P1 Tyssedal i skorzystać z autobusu wahadłowego do P2 Skjeggedal. Gdybyśmy jednak wybrali opcję pieszej wędrówki z P1 Tyssedal, to długość trasy w dwie strony wynosi 38 km, przewyższenie ok. 1040 m, a przewidywany czas wycieczki 15 godzin.
Droga z parkingu P1 Tyssedal do P2 Skjeggedal ma niewielką szerokość. Maksymalna długość pojazdu może wynosić 5,2 m, choć miejscowe autobusy, kursujące z Oddy, są znacznie dłuższe. Opłaty drogowe, jak i parkingowe są norweskie, czyli wysokie. Płacimy zarówno za przejazd drogą, jak również za zaparkowanie samochodu.
Dojazd z Trolltunga Camping
W związku z tym, że przygodę z Trolltungą zamierzam rozpocząć wczesnym rankiem i nie chcę zabierać samochodu rodzinie, na parking P2 Skjeggedal zamierzam dostać się autobusem kursującym z Oddy, a konkretnie z Trolltunga Camping. Długość trasy wynosi ok. 6 km, a czas przejazdu pół godziny. Bilet kupuję jeszcze poprzedniego dnia wieczorem przez Internet, żeby mieć gwarancję, że na pewno dostanę się na parking P2 Skjeggedal w zaplanowanym czasie.
W miejscu odjazdu autobusu spotykam trzech rodaków, którzy mają podobne plany do moich, tzn. zamierzają zdobyć Trolltungę i biwakować na płaskowyżu. Jeden z nich na stałe mieszka w Norwegii i biegle włada „językiem wikingów”, co wkrótce będzie miało praktyczny wymiar. Po dojechaniu do P2 Skjeggedal, próbujemy załatwić transport busem do P3 Mågelitopp, ale niestety wszystkie są już zarezerwowane. Pomimo wczesnej pory chętnych nie brakuje.
Wędrówka na i po płaskowyżu
Nie pozostaje nam nic innego, jak ruszyć pod górę, ale szybko się okazuje, że ten odcinek drogi pokonam jednak sam. Rodak władający norweskim zatrzymuje samochód osobowy, w którym są 3 wolne miejsca i moi przypadkowi towarzysze odjeżdżają w kierunku górnego parkingu. Od tej pory idzie mi się zdecydowanie lepiej. Mogę skupić się na obcowaniu z przyrodą i zwiększyć tempo marszu.
Asfaltowy odcinek drogi o długości 4,3 km i 400 m przewyższenia do P3 Mågelitopp pokonuję błyskawicznie i wkraczam na szlak prowadzący w kierunku Trolltungi. Po prawej stronie znajduje się strumień, przy którym dostrzegam trzech znajomych rodaków. Postanowili w pięknych okolicznościach przyrody zjeść śniadanie i byli zdziwieni, że tak szybko ich dogoniłem. Zażartowałem, że wynająłem elektryczną hulajnogę i ruszyłem w dalszą drogę. 🙂
Najbardziej stromy odcinek szlaku znajduje się w miejscu oznaczonym na mapie, jako Gryteskar. Później droga do Trolltungi, dla wytrawnego turysty nie stanowi większego wyzwania, oczywiście w sprzyjających warunkach pogodowych.
Szybko pokonuję kolejne odcinki szlaku, rozkoszując się widokami i mijając po drodze dwa schrony oraz kilka biwakowych kapsuł, przypominających księżycową bazę.
Miejsce, w którym znajduje się Trolltunga jest łatwe do rozpoznania, ponieważ gromadzą się tam turyści.
Niekiedy trzeba stać w długiej kolejce, żeby zrobić wymarzone selfie, ale ja przechodzę dalej i spoglądam na język Trolla z drugiej strony, z której nie prezentuje się już tak imponująco.
Idąc jeszcze dalej dochodzę do Preikestolen, czyli skalnej ambony, ale nie tej najbardziej znanej, położonej nad Lysefjordem, tylko zdecydowanie mniejszej.
Największe wrażenie robi na mnie otoczenie jeziora Ringedalsvatnet ze stromymi, wysokimi ścianami. Już po powrocie do kraju dowiedziałem się, że istnieje jeszcze jedna możliwość dotarcia do Trolltungi, via ferattą. Wspinaczka po stromych ścianach, opadających do jeziora Ringedalsvatnet, na pewno byłaby ekscytująca i już chodzi mi po głowie.
Biwak w sąsiedztwie lodowca
Ponieważ prognozy nie są zbyt obiecujące, po niemal godzinie spędzonej w okolicy Trolltungi, udaję się w drogę powrotną. Po raz trzeci spotykam znajomych rodaków, którzy jak widać preferują wolniejsze tempo marszu. Dowiedziałem się, że nie rezygnują z biwaku na płaskowyżu pomimo możliwych opadów deszczu.
Po dojściu do miejsca oznaczonego na mapie, jako Endaen, gdzie znajduje się schron w postaci drewnianego domku, pogoda się poprawia i zza chmur wychodzi słońce. Robi się na tyle ciepło, że po krótkich konsultacjach z rodziną postanawiam zostać tu na noc i poszukać miejsca na rozbicie namiotu. Na mapie, miejsca rekomendowane na camping, oznaczone są kolorem szarym, a tam gdzie nie wolno biwakować kolorem pomarańczowym.
W celu ochrony wrażliwej, alpejskiej roślinność zaleca się, jeżeli jest to możliwe, rozbicie namiotu na gołej skale, a komfort biwakowania ma zapewnić karimata lub materac. Żeby zminimalizować wpływ na środowisko namiot powinien być usytuowany poniżej szlaku oraz z dala od jezior i strumieni. Nie wolno biwakować na parkingach i początku szlaku oraz rozpalać ognisk w okresie od połowy kwietnia do połowy września. Turyści mają obowiązek zabrać ze sobą wszystkie śmieci, dotyczy to także zużytego papieru toaletowego. Choć Góry Skandynawskie ciągną się przez niemal cały kraj wikingów, Norwegowie dbają o każdy ich fragment.
Po krótkich poszukiwaniach udaje mi się znaleźć dogodne miejsce na namiot. Mam tylko jeden problem – brak śpiwora. Świadomie go nie zabrałem, mając nadzieję, że dwie pary skarpet, podwójne spodnie, kominiarka i kurtka puchowa dadzą odpowiedni komfort cieplny.
Już po rozbiciu namiotu uświadamiam sobie, że będę biwakował na wysokości trzeciego, co do wielkości, lodowca kontynentalnej Norwegii – Folgefonna, który widać w oddali.
Wprawdzie zimne powietrze z lodowca Folgefonna będzie spływać m.in. do fiordu Sorfjorden i jeziora Sandvinvatnet, ale noc zapowiada się z przygodami.
Od razu przypomniał mi się biwak w Dolomitach, u podnóża lodowca Marmolady. W pewnym momencie zrobiło się tak zimno, że musiałem na siebie założyć niemal wszystkie ubrania i stopy włożyć do plecaka.
Tym razem było podobnie, z tą różnicą, że nie miałem dodatkowych ubrań i śpiwora. Przez całą noc albo drżały mi mięśnie w reakcji na wychłodzenie, albo sam w nie uderzałem, żeby pobudzić krążenie. Usnąłem dopiero nad ranem, kiedy wyszło słońce i zimno nieco odpuściło. Mimo wszystko takie przygody lubię najbardziej. Zachód słońca i widoki były niesamowite. W Polsce nie można biwakować w górach, a w Norwegii każdy może obcować z przyrodą.
Gdybym nie mógł poradzić sobie z wychłodzeniem miałem plan awaryjny, polegający na przeniesieniu się do schronu, który był kilkadziesiąt metrów wyżej, jednak przetrwałem i nie nadużyłem gościnności wikingów.
Udany powrót z rodakiem
W drodze powrotnej byłem zaczepiany przez wielu turystów, którzy nie mogli uwierzyć, że tak szybko wracam z Trolltungi, a niektórzy prosili nawet o pokazanie zdjęć. Zabawa była przednia, ale na końcu każdej rozmowy przyznawałem się, że noc spędziłem w namiocie, a na Trolltundze byłem dzień wcześniej.
Po dojściu do P2 okazało się, że nie ma żadnego transportu do Oddy. Poranny autobus już przestał kursować, a popołudniowy jeszcze nie wyjechał na trasę. Nie pozostało mi nic innego, jak dodatkowe 6 km zrobić pieszo, ale zobaczyłem nadjeżdżający samochód na norweskich rejestracjach, który postanowiłem zatrzymać. Tym razem to ja miałem szczęście. Samochodem kierował rodak z Krakowa, który właśnie zawiózł rodzinę na szlak i wracał do Oddy. Samochód wynajął na lotnisku w Oslo, stąd norweska rejestracja. Był tak uprzejmy, że podwiózł mnie na camping, za co bardzo dziękuję.
Dziewczyny na Skipheller
Po powrocie okazało się, że rodzina zdobyła Skipheller, czyli największy głaz w Norwegii, znajdujący się na północnym krańcu jeziora Sandvinvatnet. Gigantyczny blok skalny o wysokości niemal 30 m, objętości 25 000 m sześciennych i wadze 65 tys. ton, pozostawił w morenie czołowej cofający się lód. Głaz podzielony jest na dwie części i robi niesamowite wrażenie.
Borysław Dzieciaszek
Porady:
- Wszystkie niezbędne informacje dotyczące Trolltungi można znaleźć na stronie internetowej: https://trolltunga.com/
- Aktualny cennik opłat drogowych i parkingowych znajduje się w zakładce: Parking At Trolltunga.
- Cennik i rozkład jazdy autobusów wahadłowych z Oddy do P1 Tyssedal, P2 Skjeggedal i P3 Mågelitopp znajdziemy w zakładce: Shuttle Buses To Trolltunga.
- Wahadłowy autobus z P2 Skjeggedal do P3 Mågelitopp zarezerwujemy na stronie: Trolltunga Shuttle Bus (P3). Osobiście nie polecam tego wariantu. Dla turysty z Polski, który szedł drogą do Morskiego Oka, dojście z P2 Skjeggedal do P3 Mågelitopp nie powinno stanowić najmniejszego problemu. Dystans 4,3 km początkowego podejścia pokonamy szybko i bez zbędnych wydatków.
- Górny parking P3 Mågelitopp zarezerwujemy na stronie: Trolltunga Parking – P3 At Mågelitopp.
- Warto rozważyć spędzenie nocy pod namiotem w okolicach Trolltungi, dzięki czemu przeżyjemy dodatkową przygodę, ale koniecznie trzeba wyposażyć się w ciepły śpiwór i ubrania. Temperatura w nocy w górach będzie dużo niższa, niż w ciągu dnia. Informacje na temat zasad biwakowania znajdziemy w zakładce: Trolltunga – Camping On The Mountain.
- Dobrą opcją zakwaterowania jest Trolltungacamping, znajdujący się w Oddzie nad południowym krańcem jeziora Sandvinvatnet. Z campingu kursuje autobus, którym możemy dostać się na parking P1 lub P2. Jeżeli z niego skorzystamy zaoszczędzimy na opłatach parkingowych i drogowych.