Kaukaz

Elbrus (5642 m n.p.m.)

Najwyższym szczytem Kaukazu, a zarazem Rosji jest Elbrus. Masyw Elbrusa wznosi się na wysokość 5642 m n.p.m. i jest położony na północ, od głównej grani Kaukazu, niedaleko granicy z Gruzją. Po raz pierwszy, jego niższy wierzchołek, zdobył najprawdopodobniej kabardyjski góral Killar Chaszirow (w lipcu 1829 r.). Wyższy wierzchołek zachodni, po raz pierwszy został zdobyty w 1874 r. przez alpinistów brytyjskich. Pierwszym Polakiem, który stanął na szczycie Elbrusa, był Jerzy Rudnicki (w 1956 r.).

Elbrus 5642 m n.p.m.

Kaukazki olbrzym przez wielu alpinistów zaliczany jest do Korony Ziemi (najwyższych szczytów poszczególnych kontynentów), którzy uważają, że to właśnie Elbrus, a nie Mont Blanc, jest najwyższym szczytem Europy. Sprawa budzi kontrowersje, ponieważ kwestia przebiegu umownej, południowo-wschodniej granicy Europy jest źródłem rozbieżności. Ciekawostką jest to, że w masywie Elbrusa odbywają się regularne zawody biegowe – Elbrus Race. Trasa ekstremalna rozpoczyna się w miejscowości Azau (2.400 m n.p.m.), a kończy się na zachodnim wierzchołku Elbrusa (5642 m n.p.m.), czyli zawodnicy mają do pokonania aż 3242 m przewyższenia. W 2006 r. rekord trasy ustanowił Denis Urubko (3:55:59), natomiast w 2010 r. rekord ten został pobity przez Andrzeja Bargiela, wynikiem: 3:23:37. Dla zwykłych śmiertelników zdobycie Elbrusa w czasie poniżej 4 godzin, i to startując z polany w miejscowości Azau, jest nieosiągalnym wyczynem.

Decyzję o wyprawie na Elbrus podjąłem miesiąc przed wakacjami. W ramach przygotowań trenuję wychodzenie ze szczeliny za pomocą tzw. Gardy i kilka innych technik. Przy okazji przekonuję się, że balkony są fajniejsze niż myślałem i mogą mieć bardzo różne zastosowanie :-). 

Borysław Dzieciaszek wspinaczka

Ponieważ czasu na samodzielne zorganizowanie wyprawy na Elbrus mam zbyt mało, postawiam dołączyć do ekipy z Adventure24. Jak się później okazało, był to strzał w dziesiątkę.

Podróż na Kaukaz trwała kilkanaście godzin. Najpierw przelot do Moskwy, później do Mineralnych Wód, a na końcu przejazd busem do miejscowości Azau – bazy wypadowej na Elbrus. Bagaży mieliśmy tak dużo, że musiały być transportowane dodatkowym busem, którym okazała się popularna w Rosji „Gazela”, auto wyprodukowane przez fabrykę GAZ w Niżnym Nowogrodzie.

Zakwaterowanie w hotelu było dla mnie miłym zaskoczeniem. W cenie 3000 rubli otrzymaliśmy pokój w bardzo przyzwoitym standardzie wraz ze śniadaniem. Samo Azau jest bardzo kameralne, ale jest tam wszystko, czego potrzebują turyści: dwie kolejki górskie, kilka restauracji i hoteli, busy, sklep spożywczy, sklep górski, wypożyczalnia sprzętu i stragany z pamiątkami. W Azau jest nawet bankomat, tak więc z dostępem do gotówki nie ma jakiegokolwiek problemu.

Kluczem do zdobycia Elbrusa są sprzyjające warunki pogodowe i aklimatyzacja. Ponieważ pogoda od początku nam sprzyjała, przystąpiliśmy do aklimatyzacji. Pierwsze wyjście w góry, a właściwie spacer, zrobiliśmy w dniu przyjazdu, idąc z Azau (2350 m n.p.m.) wzdłuż kolejki, do jej stacji pośredniej o nazwie Krygozor (3000 m n.p.m). Drugiego dnia udaliśmy się na popularny Czeget. Widoki, na ośnieżone szczyty głównej grani Kaukazu, robiły wrażenie.

Czeget

Z Czegetu rozpościera się też widok na Elbrus. Spoglądając na kaukaskiego olbrzyma uświadomiłem sobie, że zdobycie tej góry będzie wymagało o wiele większego wysiłku niż przypuszczałem.

Czeget - widok na Elbrus

Trzeciego dnia weszliśmy na wysokość tzw. beczek – charakterystycznych cystern zaadaptowanych na schroniska.

Schronisko Beczki na Elbrusie

Schronisko Beczki

Infrastruktura Elbrusa przerosła moje wyobrażenie. W masywie operują aż trzy różnego typu kolejki górskie, a na zboczach Elbrusa jest zlokalizowanych kilkadziesiąt przeróżnych kontenerów, baraków, schronów itp.

Schrony na Elbrusie

Nie brakuje również barów, gdzie można zjeść porządny obiad, a zrobienie zdjęcia, na którym nie byłoby widać infrastruktury Elbrusa, graniczy z cudem. Na szczęście, te kontrastujące z górskimi widokami wytwory ludzkiej działalności, kończą się mniej więcej na wysokości 4200 m n.p.m.

Czwartego dnia pobytu w Rosji przyszedł czas na opuszczenie wygodnego hotelu i właściwą akcję górską. Idąc w stronę dolnej stacji kolejki, nagle poczułem, że zahaczam podeszwą o podłoże. Okazało się, że podeszwa w moich sprawdzonych HanWag-ach, w których zdobyłem niejeden szczyt, nie wytrzymała próby czas.

Buty górskie Han Wag

W tym miejscu zaczyna się mój chwilowy dramat. Bez butów nie mam szans na zdobycie szczytu. Kupuję w sklepie kilka opakowań kleju i na szybko, niestety całkowicie bezskutecznie, próbuję przykleić podeszwę. Przez chwilę przechodzi mi przez głowę myśl, że jak założę raki, to podeszwa będzie się trzymać, ale i tak jestem załamany. W sklepie górskim, dowiaduję się, że niedaleko jest wypożyczalnia sprzętu. Ponieważ moja ekipa zmierza już w stronę kolejki, wpadam do wypożyczalni i opisuję swój problem. Obsługa kręci głową i mówi, że niestety nie mają butów w rozmiarze 48,5 no chyba, że stare skorupy. Przymierzam. Pasują! Nie są za ciasne. Wyciągam raki, które również pasują na długość. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, za 1000 rubli, wypożyczam skorupy na trzy dni. Jestem uratowany. Nieco spóźniony dołączam do grupy.

Elbrus Borysław Dzieciaszek

Nasza baza wypadowa na Elbrus położona jest na wysokości ok. 4.200 m n.p.m. Warunki do spania, jak na akcję górską, są bardzo dobre, tzn. śpimy w ciasnych pomieszczeniach, mamy nawet przez dwie godziny na dobę prąd, ale wysokość i ciasnota sprawiają, że o wyspaniu się nie będzie mowy.

Baza na Elbrusie

Tego samego dnia robimy wyjście aklimatyzacyjne w kierunku Skał Pastuchowa, ale musimy zawrócić, ponieważ nadchodzi burza. Następnego dnia, po nieprzespanej nocy, wstaję z bólem głowy. Z różnego rodzaju problemami (mdłości, biegunki, częste przebudzenia w nocy) boryka się też kilku innych uczestników wyprawy. Zmęczenie narasta, jednak bojowe nastroje nie gasną. Widoki rozpościerające się z bazy są niesamowite. Czuję się jak w Himalajach.

Kaukaz Rosja

Robimy kolejne wyjście aklimatyzacyjne i tym razem udaje nam się dojść do Skał Pastuchowa. W nocy zamierzamy zaatakować szczyt. Dzielimy się na dwie grupy. Pierwsza wyrusza na atak szczytowy o godz. 23.00, druga (liczniejsza), wyruszy o godz. 2.00, ponieważ początkowy etap pokona ratrakiem. Obie grupy mają się spotkać powyżej Skał Pastuchowa, ok. godz. 2.20. Ponieważ szedłem już do Skał Pastuchowa dwukrotnie, jak większość ekipy, decyduję się na pokonanie tego odcinka ratrakiem. Zdecydowana większość wspinaczy korzysta z tego ułatwienia i można zaryzykować stwierdzenie, że wspinacze na Elbrusie dzielą się na tych, którzy korzystają z ratraków i na tych, którzy nie chcą się do tego przyznać.

Na wysokości ok. 4600 m n.p.m. desantujemy się z ratraka i uzbrojeni w raki oraz kijki trekingowe, w świetle czołówek, rozpoczynamy mozolną wspinaczkę. Część naszej ekipy, która wyruszyła wcześniej, ma spore opóźnienie, tak więc szczyt będziemy zdobywać w dwóch oddzielnych grupach. Zimno daje się we znaki. Końcówki palców, szczególnie po chwilowym zdjęciu rękawic, szybko marzną. Trochę wieje, ale niebo jest bezchmurne i są duże szanse na zdobycie szczytu. W pewnym momencie dociera do nas sygnał, że rosyjski przewodnik, idący z drugą grupą, źle się czuje i musi zawrócić do bazy. Zastępuje go jeden z naszych przewodników.

Na wysokości ok. 5000 m n.p.m. zastaje nas świt. Początkowo robi się coraz jaśniej, ale promienie słoneczne są jeszcze zbyt słabe, żeby dało się odczuć wzrost temperatury.

Atak szczytowy na Elbrus.

Kiedy jesteśmy na trawersie słońce jest już dość wysoko nad horyzontem, ale niestety przysłania je wschodni wierzchołek Elbrusa i nadal marzniemy. 

Trawers, który rzekomo miał być najłatwiejszym odcinkiem trasy, ciągnie się w nieskończoność i pnie się w górę. Odczuwam spore zmęczenie, ale na razie kontroluję sytuację. Nie jestem jednak już taki pewien, czy zdołam zdobyć szczyt. Na kolejnych przystankach gubię łapawicę i futerał od aparatu. Wiatr jest na tyle silny, że przedmioty położone na śniegu, od razu są zwiewane w dół zbocza. Na szczęście mam zapasowe rękawice palczaste, ale na wszelki wypadek, do każdej z nich, wkładam ocieplacz chemiczny.

Dochodzimy do Siodła (5416 m n.p.m.). Mam dość. Pokonanie trawersu było dla mnie bardzo wyczerpujące.

Elbrus Siodło

Niestety okazuje się, że przed nami długie, strome podejście na zachodni wierzchołek Elbrusa, ubezpieczony liną poręczową. Rozważam możliwość zaprzestania dalszej wspinaczki, ale jeden z bardziej doświadczonych kolegów, z pełnym przekonaniem mówi, że na pewno dam radę. To podnosi mnie nieco na duchu. Zakładam uprząż i przygotowuję czekan. Wypijam kubek gorącej herbaty. Kilkunastominutowy odpoczynek sprawił, że zmęczenie nieco zmalało. Słońce jest już wysoko nad horyzontem i bezpośrednio nas ogrzewa. Widoki są niesamowite. Ruszamy w górę.

Elbrus poręczówka

Wpinam karabinki w linę poręczową i za pomocą czekana, w bardzo wolnym tempie, stawiam kolejne kroki. Wysokość daje się we znaki, ale wspinaczka przebiega lepiej niż sądziłem. Być może skupienie się na przepinaniu karabinków i wbijaniu czekana spowodowało, że zmęczenie, aż tak bardzo, nie daje się we znaki. Po pokonaniu stromego podejścia ukazuje się  szczyt. Jest w innym miejscu niż przypuszczałem. Bardziej na prawo. Z naszej bazy nie był widoczny.

Elbrus szczyt

Elbrus wierzchołek zachodni

Ostatnia część drogi jest łagodnie pochylona i łatwa technicznie, ale rozrzedzone powietrze nie ułatwia marszu.

Podejście na Elbrus

Na szczycie staję po ponad 7 godz. wspinaczki. Panuje na nim spory tłok, ponieważ w tym samym czasie spotkało się kilka ekip.

Borysław Dzieciaszek na Elbrusie

W wizjerze aparatu widzę psa. Jest tak blisko, że nosem dotyka obiektyw.

Pies na Elbrusie

Konam ze zmęczenia, a pies sprawia wrażenie, jakby wyskoczył na poranny spacer. Mistrz świata. Ciekawe, czy pobił rekord Andrzeja Bargiela.

Jestem szczęśliwy. Zdobyłem górę należącą do Korony Ziemi, choć moim celem wcale nie było wejście na Elbrus, tylko przede wszystkim przeżycie kolejnej ekscytującej, górskiej przygody. Ten kto jeszcze nie był na Elbrusie, niech koniecznie uwzględni kaukaskiego olbrzyma w swoich planach, bo bez wątpienia góra jest tego warta.

Borysław Dzieciaszek

Porady: 

  • Przed wyjazdem na Kaukaz warto wykupić odpowiednie ubezpieczenie, obejmujące akcję poszukiwawczą i ratowniczą.  Dzięki niemu nie będziemy musieli się martwić o koszty na wypadek, gdyby coś nam się przytrafiło i niezbędna byłaby pomoc.
  • W komórce warto mieć zapisane numery telefonów do służb ratowniczych, konsula itp.
  • Bazą wypadową na Elbrus jest miejscowość Azau lub położony nieco poniżej Terskol. Na Kaukaz najlepiej dostać się samolotem trasą: Warszawa – Moskwa – Mineralne Wody. Odległość z Mineralnych Wód do Azau wynosi ok. 180 km i trasę tę można pokonać wynajętym busem. 
  • Będąc na Kaukazie należy pamiętać, żeby o godzinę przesunąć zegarek do przodu, ze względu na różnicę czasu. Obowiązującą w Rosji walutą są ruble, ale przydają się również dolary amerykańskie oraz euro. W Azau jest bankomat, a w niektórych miejscach, jak restauracje, można płacić kartą.
  • Zakwaterowanie w górskich hotelach jest niedrogie i w bardzo przyzwoitym standardzie. Wielkość infrastruktury pod Elbrusem robi wrażenie, ale na pewno warto zarezerwować nocleg z wyprzedzeniem. 
  • Pomimo tego, że na Elbrus co roku wchodzi bardzo dużo turystów, liczonych w tysiącach, wspinaczka na szczyt, zaliczany do Korony Ziemi, jest niezwykle wymagająca. Porywisty wiatr, niska temperatura, obniżone ciśnienie i śnieżne warunki powodują, że do ataku szczytowego należy bardzo dobrze się przygotować. Ze względu na wysokość niezbędna jest kilkudniowa aklimatyzacja. Podstawowym warunkiem bezpieczeństwa jest zdobywanie szczytu w odpowiednich warunkach pogodowych. Warto skorzystać z usług agencji organizujących wyprawy na Elbrus i miejscowych przewodników. W sytuacji zagrożenia, miejscowy przewodnik może się okazać osobą, która przyczyni się do wszczęcia akcji ratowniczej.