Puig de l’Ofre (1093 m n.p.m.), Na Franquesa (1067 m n.p.m.) i Sa Rateta (1113 m n.p.m.)
Puig de l’Ofre
Puig de l’Ofre (1093 m n.p.m.) ze szczytem w kształcie piramidy, to jeden z najbardziej charakterystycznych punktów widokowych Majorki, położony w centrum gór Serra de Tramuntana. Czy warto go zdobyć?
Choć wysokość Puig de l’Ofre nie jest zbyt imponująca, a zalesione zbocza mogą sugerować, że górska wędrówka nie będzie zbyt spektakularna, to zdecydowanie szczyt wart jest zdobycia, ponieważ oferuje wyjątkową panoramę. Ponadto zdobywając Puig de l’Ofre można w tym samym dniu zaliczyć kolejne dwa tysięczniki Puig de na Franquesa (1067 m n.p.m.) i Puig de sa Rateta (1113 m n.p.m.), co zamierzam zrobić.
Wędrówkę rozpoczynam bardzo wczesnym rankiem. Samochód zostawiam na parkingu przy jeziorze Cuber (750 m n.p.m.) i po przekroczeniu metalowej bramy podążam w prawo, szlakiem GR 221 w kierunku Biniaraix. Nad zbiornikiem unosi się mgła, a promienie słoneczne coraz bardziej oświetlają cele mojej wyprawy: „,małego szczura” czyli Sa Rateta, Na Franquesa i piramidalny l’Ofre.
Po dotarciu na przełęcz Coll de l’Ofre z charakterystycznym krzyżem, podążam szlakiem GR 221 jeszcze kilkadziesiąt metrów i odbijam, na rozwidleniu dróg, w lewo. Dziesięć minut później dochodzę do siodła Coll d’en Poma (887 m n.p.m.), gdzie za murem granicznym po lewej stronie, zaczyna się ścieżka na Puig de l’Ofre.
Ścieżka nie jest wyraźnie oznaczona i na początku idę wzdłuż muru, mając po prawej stronie dwa charakterystyczne głazy. Im dalej w las, tym szlak robi się bardziej stromy, a kierunek wytyczają kopczyki. W zaroślach łatwo je pominąć, tak więc muszę się skupić na ich odnajdywaniu.
Dwadzieścia minut później staję na szczycie piramidy. Widoki są niesamowite. Na północnym wschodzie wyróżniają się najwyższe góry Serra de Tramuntana: Puig Mayor oraz Penyal des Migdia i Pico de Massanella, na których byłem trzy lata temu. Obiecałem sobie, że na Penyal des Migdia jeszcze wrócę, ale najpierw muszę zdobyć kolejne szczyty.
Na zachodzie widać dolinę Soller, zwaną doliną pomarańczy i cień Puig de l’Ofre, dobitnie świadczący o piramidalnym kształcie szczytu.
Na południowym wschodzie dostrzegam dwie charakterystyczne góry, o podobnych cechach: Puig d’Alcadena (817 m n.p.m.), zwaną również Puig de s’Alcadena lub Puig de Son Cadena oraz Puig del Castell d’Alaro (821 m n.p.m.). W grudniu 2008 roku na Puig d’Alcadena miało miejsce duże osuwisko. Jego wielkość szacuje się na ponad pół miliona metrów sześciennych skał, a długość powstałego piargu na pół kilometra.
Od wschodu nadciągają chmury. Na razie kłębią się poniżej szczytu. Puig de l’Ofre oferuje niesamowite wrażenia. Wystarczy krótka wspinaczka, żeby poczuć się, jak w znacznie wyższych górach.
Puig de na Franquesa
Z Puig de l’Ofre schodzę na przełęczy Coll dels Cards (963 m n.p.m.), a następnie wspinam się na środkowy szczyt, z trójki tysięczników, czyli Puig de na Franquesa.
W trakcie wędrówki napotykam na mur graniczny wykonany z suchego kamienia, ale jest w nim wyłom ułatwiający przejście. Zatrzymuję się na chwilę i przyglądam konstrukcji muru. Do jego wzniesienia nie użyto żadnego spoiwa. Stabilność muru i innych tego typu budowli, które można napotkać na Majorce w wielu miejscach, zapewnia odpowiedni dobór i ułożenie kamieni. Mur układany jest w dwóch warstwach, między którymi przestrzeń jest wypełniona mniejszymi kamieniami. Cięższe kamienie układa się na dole, a lżejsze na górze, dodatkowo podstawa jest szersza od górnej części.
Po sforsowaniu muru kontynuuję marsz w kierunku Puig de na Franquesa. Skalisty, bezdrożny teren umożliwia samodzielny wybór trasy. Taką wędrówkę lubię najbardziej. Muszę jednak uważać, ponieważ niektóre skały są bardzo strome i warto poszukać optymalnej drogi. Panorama ze szczytu jest równie imponująca, jak z Puig de l’Ofre.
Puig de sa Rateta
Na Puig de sa Rateta wspinam się w podobnym stylu, wybierając najodpowiedniejszą drogę. Góra jest rozległa i ma kilka wierzchołków. Żeby się na nie dostać, najpierw muszę zejść z Puig de na Franquesa na siodło Coll des Gats (995 m n.p.m.), gdzie znajduje się łąka i kolejny mur z suchego kamienia.
Na szczycie Puig de sa Rateta spotykam kozę, która zaciekawiła się moją obecnością. W górach Serra de Tramuntana i Serra de Llevant występują dzikie kozy majorkńskie nazywane również fina. Nie jestem znawcą kóz, ale sądząc po wyglądzie, to nie jest fina, tylko dzika koza pochodzenia domowego. Dzikie kozy majorkańskie zawsze mają rogi. Samce duże, otwarte i spiralne, a samice mniejsze, łukowate, równoległe i nie spiralne. Sierść jest czerwonawa z czarnymi pasami na zadzie, udach, grzbiecie, brzuchu i części ogona. Samce mają brody i są większe od samic. Dzikie kozy pochodzenia domowego, które są większe, stanowią zagrożenie, dla jednorodności populacji fina oraz dla górskiej flory. Występują również osobniki hybrydowe, dlatego bardzo ważna jest ścisła kontrola nad kozami domowymi i mieszaniem się stad.
Powyższego problemu nie mają owce. Jedna z nich postanowiła wybrać się na poranną wycieczkę i delektować widokiem na jezioro Cuber.
Z Puig de sa Rateta rozlega się wspaniały widok na Puig Mayor i Penyal des Migdia. Widoczna jest wojskowa droga, prowadzącą na najwyższy szczyt Balearów, na którym umieszczona jest stacja radarowa.
Na południu wybija się Puig de l’Ofre. Jedna z nielicznych, zalesionych gór w okolicy, przekraczająca wysokością 1000 m n.p.m.
Zejście doliną sa Roca Mala z pomocą Kani rudej
Po wejściu na trzy zaplanowane na dzisiaj szczyty, muszę dostać się w okolice jeziora Cuber, gdzie zaparkowałem samochód. Z mapy wynika, że w dół, przez skalną ścianę Puig de sa Rateta E, prowadzi ścieżka Cami dels Nevaters, ale postanawiam skrócić trasę i zejść doliną sa Roca Mala. Mam jednak obawy, czy dolina, dochodząca do koryta potoku Toreent d’Almadra, nie kończy się uskokiem ze stromymi ścianami. Niestety moje obawy się potwierdzają i jestem w potrzasku. Nie mogę iść dalej w dół, a po lewej i prawej sronie piętrzą się skały. Zastanawiam się nad powrotem na Puig de sa Rateta, co niestety związane jest z podejściem pod górę, trasą którą przed chwilą schodziłem i sporą stratą czasu.
Nie jestem przesądny, ale dokładnie w tym momencie na niebie pojawia się Kania ruda, szybująca nad skałami po lewej stronie. Rozpoznaję ją po rdzawobrązowym upierzeniu i białych, przekątnych paskach, na wierzchniej stronie skrzydeł. Postanawiam iść w jej kierunku w celu zrobienia zdjęć z bliższej odległości i natrafiam na kamienny kopczyk, który jak się później okazało wskazywał miejsce przejścia przez skały w kierunek jeziora Cuber. Uff… jestem uratowany.
Na pweno bez liny nie sforsowałbym stromych ścian koryta potoku Toreent d’Almadra. Na szczęście dzięki Kani rudej wszystko skończyło się dobrze. Przygoda górska jak zwykle była ekscytująca, ale pora wracać do rodziny.
Majorkański plażing 🙂
Z synem znajdujemy świetne miejsce do skoku ze skał, a Karolina odkrywa nową pasję – snorkeling.
Borysław Dzieciaszek